Jako nastolatka czterokrotnie byłam we Lwowie jadąc z moimi rodzicami na wczasy do Bułgarii. Zresztą w tych czasach większość Polaków tak właśnie spędzało swój urlop. Wówczas to właśnie miasto  stanowiło dla nas bazę noclegową. Coś zjeść, wyspać się i ruszyć w dalszą drogę. Pamiętam jak za mgłą bogato zdobione hotele i posiłki w barze mlecznym. Postanowiłam odświeżyć swoje wspomnienia i wzbogacić je o nowe przeżycia. Zdecydowałam się pojechać z rodziną na wycieczkę zorganizowaną przez biuro podróży. Czekając na granicy polsko-ukraińskiej przypomniałam te długie kolejki oczekujących na wjazd samochodów. Kilkanaście godzin to kiedyś  minimum, ale za to jak można było się zintegrować nawiązując nowe znajomości. Z powodzeniem można było rozstawić stół i krzesła turystyczne, przygotować posiłek i pobiesiadować, bo kolejka nawet nie drgnęła przez wiele godzin.

Obecnie na granicy staliśmy tylko godzinę, bo jak mówił pilot naszej wycieczki średni czas oczekiwania to 2 godziny. Bardzo sprawnie po odnowionej na Euro drodze dotarliśmy do Lwowa. Tam już czekała na nas Pani przewodnik. Zwiedzanie rozpoczęliśmy od Cmentarza Łyczakowskiego. Odwiedziliśmy grobowiec Marii Konopnickiej, sarkofag Gabrieli Zapolskiej, wybitnego polskiego matematyka Stefana Banacha oraz malarza Artura Grottgera. Każdy  grobowiec to inna  historia życia, pięknie opowiedziana przez naszą przewodniczkę. Większość grobowców okalają rzeźby oddające najdrobniejsze detale. Najczęściej dominują postacie osób śpiących lub odpoczywających. Wszystko to sprawia, że miejsce to wycisza i pobudza do refleksji.

Następnie przeszliśmy na Cmentarz Obrońców Lwowa, pochylić się nad grobami poległych w walce  żołnierzy, uczniów i studentów. W kaplicy mieliśmy okazje zapoznać się z historią tego miejsca, rozmiarem zniszczeń i ponownego odbudowania cmentarza. Wpisaliśmy się do księgi pamiątkowej a na płycie nagrobnej upamiętniającej tamte wydarzenia zapaliliśmy znicz przywieziony z Polski.

Po tak nostalgicznym poranku pojechaliśmy do centrum Lwowa aby poznać historię  tego miasta i jego piękne zabytki. Dotarliśmy do gmachu Opery Lwowskiej. Sam budynek robi wrażenie, a wejście do niego gwarantuje super przeżycia. Piękne rzeźby i malowidła nawiązują do sztuki teatralnej. Dookoła przepych, bogate zdobienia i duże lustra. Miejsca dla widzów jak i scena równie ekscytująca, budząca podziw i zainteresowanie.  Stare Miasto, Wał Hetmański, Ratusz czy Rynek to kolejne miejsca, które warto zobaczyć we Lwowie.

My dotarliśmy jeszcze do katedry łacińskiej, kościoła dominikanów oraz ormiańskiego. W czasie tak zwanym wolnym zrobiliśmy tradycyjne zakupy na typowym lwowskim targowisku. Na każdym kroku można też znaleźć urocze, klimatyczne kawiarenki i restauracje serwujące róże potrawami, w zależności od naszych gustów i upodobań kulinarnych. Jedno jest pewne, że nawet obiad w wersji „na bogato” nie zrujnuje naszego budżetu domowego. Pyszne ciasta, bardzo dobra kawa są również godne podkreślenia.

Muszę przyznać, że we Lwowie miło spędziliśmy czas, poznając historię, podziwiając zabytki, delektując się w międzyczasie smakowitymi potrawami.